2 kom= kolejna część :)))
*Max*
*Max*
Dwie
godziny później, siedziałem przy łóżku szpitalnym czekając aż Envy się obudzi.
Wszystkiego
dowiedziałem się od jej najlepszej przyjaciółki siedzącej teraz po drugiej
stronie jej łóżka.
Liv,
jak się okazało, była bardzo miła i zabawna, ale także strasznie troszczyła się
o przyjaciółkę.
-To w
sumie moja wina- stwierdziła kiedy opowiedziała mi wszystko inne- to ja ją
zmusiłam żeby weszła na tą scenę, chociaż dobrze wiedziałam, że to może nie
skończyć się dobrze.
Okazało
się, że Envy miała okropny lęk przed sceną, a dodatkowo przez cały dzień nic
nie zjadła.
Po
podłączeniu jej 2 kroplówek, lekarze powiedzieli, że za kilka minut się obudzi.
Mój
tata, po tym jak zobaczył co się stało, usunął mnie z programu.
Na całe
szczęście.
Teraz
moim jedynym zadaniem było dowiedzieć się, kim do cholery jest ta dziewczyna z
głosem, którego mógłbym słuchać do końca życia.
Oraz to
dlaczego kiedy na nią spojrzałem cały świat wokół zamarł.
Właściwie,
po godzinie spędzonej z Liv już wiedziałem kim ona jest.
Okazało
się, że Envy mieszka w Virginii z Liv i jej rodzicami, ponieważ jej rodzice
zginęli jakieś 3 lata temu, a rodzice Liv przejęli nad nią opiekę, jako, że
byli najbliższymi jej znanymi osobami, które mogłyby się nią zająć.
Miała
prawie 17 lat co oznaczało, że za rok już sama będzie mogła zadecydować co ze
sobą zrobić.
Wiedziałem
o tym, że ma kanał na YouTubie, że oprócz zwykłych filmów, zamieszcza tam
nagrania coverów piosenek i postanowiłem że koniecznie muszę to sprawdzić.
-Max-
usłyszałem po chwili.
To było
raczej niemożliwe, ale ten dźwięk wydobył się z ust Envy, praktycznie
wyszeptała moje imię, ale jakim cudem, skoro nawet mnie nie znała.
Spojrzałem
na Liv a ona tylko ze zdziwieniem wzruszyła ramionami.
Kiedy
spojrzałem znowu na Envy, patrzyła na mnie para sarnich oczu.
Mimowolnie
się uśmiechnąłem.
-Obudziłaś
się- rzuciła Liv- więc teraz z czystym sumieniem mogę iść po gorącą czekoladę,
kiedy ten oto gość będzie z tobą gadał- powiedziała i cmoknęła Envy w policzek
wychodząc z sali.
-Co to
było?- zapytałem lekko zmieszany wskazując Liv.
-To
Liv- Envy wzruszyła ramionami i usiadła- co ty tu robisz?
-Ja..więc..no-
więc no właściwie co?
Co ja
zamierzałem jej powiedzieć?
"Chciałem
dowiedzieć się kim jesteś, dlatego że jakimś cudem zatrzymaliśmy czas i
powaliłaś mnie na kolana w sensie dosłownym kiedy łapałem cię na scenie, i nie
mogę przestać o tym myśleć, a nie dlatego że jestem jakimś pedofilem
odwiedzającym swoje ofiary w szpitalu"?
Tak, to
byłoby mądre.
-Chciałem
dowiedzieć się, czy wszystko w porządku, nie wiedziałem co się stało w trakcie
"The Voice" i przestraszyłem się kiedy upadłaś, prosto w moje
ramiona- to ostatnie dodałem w myślach.
-Nie, w
porządku, nic mi nie jest, to wszystko przez to, że zawsze bałam się występów
na scenie, no i- wzruszyła ramionami- tak wyszło.
Envy
powiedziała to do mnie w taki sposób jakbyśmy byli starymi znajomymi.
Też się
tak czułem.
-Ale...widziałaś
co się stało kiedy- odkrząknąłem.
-Kiedy
na mnie spojrzałeś?- dokończyła pytaniem.
-Widziałaś-
oznajmiłem.
-Tak,
i...
-I ?
-I nie
wiem co to było, więc oczekuje, że mi to wyjaśnisz.
-Zrobiłbym
to...gdybym sam wiedział o co chodzi.
Envy
przyjrzała mi się uważnie.
-Kim ty
jesteś?- zapytała obniżając głos do szeptu.
Pochyliłem
się ku niej.
-Niezręcznie-
szepnąłem- właśnie miałem zapytać o to samo- stwierdziłem z uśmiechem.
Envy
też się uśmiechnęła, po czym zrzuciła nogi z łóżka postanawiając wstać.
Kiedy
tylko zeskoczyła z łóżka zachwiała się.
Odruchowo
skoczyłem w jej stronę i objąłem ramionami.
Ponownie
poczułem ten prąd między nami, który pojawił się kiedy złapałem ją na scenie.
Myślę,
że też to zauważyła, bo się wzdrygnęła, ale nie próbowała się odsunąć.
-Też to
czujesz?- zapytała cicho.
-Tak.
Odwróciła
się podpierając na moich przedramionach.
-Max o
co chodzi?- zapytała.
Sposób
w jaki wymówiła moje imię sprawił, że poczułem ciepło w całym ciele.
-Nie
wiem, Envy- odparłem patrząc jak na jej rękach pojawia się gęsia skórka.
Nie
znałem jej.
Nie
rozmawiałem z nią nigdy wcześniej.
Nie
widziałem jej nigdy w życiu.
Ale
ona...i jej głos...sprawiał, że miałem wrażenie jakbym czekał na nią całe
życie.
*Envy*
Czy
jest możliwe żeby zakochać się w swoim imieniu, wypowiadanym przez kogoś
innego?
Jeśli
nie to macie problem.
Bo
właśnie zakochałam się w sposobie w jakim on je wymówił.
-Kiedy
stąd wyjdę?- spytałam Maxa siadając z powrotem na łóżku.
-Pielęgniarka
powiedziała, że kiedy poczujesz się lepiej...ale jak widać narazie lepiej się
nie czujesz więc kto wie..-urwał i spojrzał na mnie z chytrym uśmieszkiem- może
za rok.
-A jak
długo zamierzasz tu zostać?- spytałam obrzucając go takim samym uśmiechem.
Wzruszył
ramionami i ponownie usiadł na krześle obok mojego łóżka.
-Nie
wiem, może z pół, drugie pół mam zajęte, wiesz jak jest, trudno być synem tak
sławnego producenta muzycznego, mam sporo na głowie- powiedział poważnym głosem
patrząc mi prosto w oczy.
Rzuciłam
mu spojrzenie typu "Bardzo zabawne" i oboje wybuchnęliśmy śmiechem.
W tym
momencie do pokoju weszła Liv z trzema kubkami gorącej czekolady.
-Co was
tak bawi, coś mnie ominęło?- zapytała podając mi i Maxowi kubki.
-Nie,
właśnie opowiadałem Envy..- mimowolnie uśmiechnęłam się na dźwięk mojego
imienia, co nie uszło jego uwadze- jak trudno jest być synem producenta
muzycznego.
-Powiedział
Max- zaśmiała się Liv unosząc kubek do ust.
Kiedy
ta dwójka zdążyła się poznać?- spojrzałam podejrzliwie na Maxa.
-Kiedy
ty postanowiłaś opuścić nas na dwie godziny- Max odpowiedział na pytanie
którego nie zadałam.
-Co?-
zapytałam nie rozumiejąc na co odpowiedział.
-Zapytałaś
kiedy zdążyliśmy się poznać- stwierdził pijąc łyk czekolady- odpowiedziałem.
-Wcale
nie zapytała- powiedziała Liv z wyraźnym zdziwieniem w oczach.
-Zapytałam
tylko w myślach- stwierdziłam otwierając oczy szerzej.
Czy
ty...?
-Czy ja
co?- odparł zdziwiony coraz bardziej- słyszę ?
-Ale
jak..?
-O co
wam chodzi?- przerwała mi Liv.
-O nic-
odpowiedzieliśmy w tym samym momencie najwyraźniej oboje myśląc o tym, że
narazie nie powinna wiedzieć.
'A
ty?'- usłyszałam w głowie.
Skinęłam
lekko głową podnosząc kubek do ust.
'Chyba
musimy pogadać'- usłyszałam znowu.
'Myślisz?'-
odpowiedziałam również w myślach.
-Wow-
powiedzieliśmy znowu w tym samym momencie.
-Dobra-
powiedziała zrezygnowanym tonem Liv- nie mam pojęcia o co tu chodzi więc...coś
słodkiego?- zapytała i wstała.
Ta to
nie potrafi pięć minut usiedzieć w jednym miejscu, a podobno nie lubi
chodzić..no chyba, że po sklepach.
Max
prawie zakrztusił się ze śmiechu pijąc czekoladę.
'Wypad
z mojej głowy!'- posłałam myśl w jego stronę.
'Wybacz
to silniejsze ode mnie'- usłyszałam odpowiedź i też się uśmiechnęłam.
Kiedy
Liv wychodziła, rzuciła nam tylko rozbawione spojrzenie i zamknęła drzwi za
sobą.
-To
niesamowite !- krzyknęłam kiedy tylko drzwi się zatrzasnęły.
-Tak,
to swojego rodzaju....dziwne- zaśmiał się Max.
-I ten
prąd kiedy...-zaczęłam i dotknęłam jego przedramienia.
Tak jak
wcześniej, poczułam prąd w palcach i zamknęłam oczy.
-To
zdecydowanie dziwne.....ale może poczekajmy aż wyjdziesz ze szpitala, może
wtedy ogarniemy czemu to- wskazał na mnie i na siebie- się dzieje.
-Jasne,
a kiedy będę mogła stąd wyjść?- rzuciłam i oparłam się o oparcie łóżka.
-Wiesz
co, może ty odpocznij, żeby znowu coś ci się nie stało, a ja w tym czasie pójdę
porozmawiać z pielęgniarką- stwierdził i wstał.
Zamiast
po prostu uśmiechnąć się i wyjść, Max pochylił się i pocałował mnie w czoło.
Poczułam
mówienie w całej głowie.
Dlaczego
Max to zrobił ?
-Ja...nie
wiem Envy, przepraszam, nie chciałem...- zaczął się tłumaczyć przeczesując ręką
włosy.
-Nie
szkodzi, dziękuję Max- powiedziałam z uśmiechem- więc idź i zobacz kiedy stąd
wyjdę, umieram z głodu- powiedziałam i opadłam na poduszki.
Zanim
Max zdążył wyjść- kilka razy się odwracając i uśmiechając- moje oczy się
zamknęły.
*Max*
Czy to
dziwne, że poznałem Envy przed kilkoma godzinami, a już czuje że nas coś łączy?
Jeśli
tak, to znaczy że powinniście zarezerwować mi miejsce w szpitalu
psychiatrycznym, bo nie mogę przestać myśleć o tej dziewczynie.
Jestem
na skraju załamania.
Muszę
dowiedzieć się o niej wszystkiego, kim jest, dlaczego kiedy ją dotykam dzieje
się coś dziwnego, dlaczego kiedy widzę jak się uśmiecha i ja się śmieje i
dlaczego ją pocałowałem ?
Owszem,
tylko w czoło ale jednak, chciałem tego, a nie znam jej praktycznie wcale.
Jak to
możliwe że można czuć coś do osoby której prawie się nie zna?
Tak
wiele pytań, żadnej odpowiedzi.
Myślałem
o tym przez całą drogę do bufetu.
Stwierdziłem
że zamówię sobie i Envy shake, bo z tego co wiem, Liv poszła robić oddzielne
zakupy.
Było do
wyboru ponad 10 smaków.
Nie mam
pojęcia czemu, ale stwierdziłem że Envy najbardziej lubi karmelowy.
Nie
dlatego, że to mój ulubiony, tylko tak po prostu.
Zamówiłem
dwa i poszedłem do dyżurki pielęgniarek.
Dowiedziałem
się, że robili Envy badania i okazało się, że się czymś otruła, ale to nic
poważnego więc za kilka minut będzie mogła wyjść.
Rodzice
Liv jako jej prawni opiekunowie zostali wezwani żeby podpisać papiery a ja
razem z shake'ami poszedłem do Envy.
Kiedy
wszedłem, Envy spała na boku plecami do wejścia.
Postawiłem
jej i swój shake na stoliku obok jej łóżka i kucnąłem przed nią.
-Hej-
powiedziałem szeptem żeby nie zbudzić jej zbyt nagle.
Odgarnąłem
jej kosmyk włosów z twarzy.
Kiedy
chciałem zabrać rękę, ona uniosła swoją i przytuliła nią moją rękę do swojego
policzka.
To było
słodkie i dosyć dziwaczne zarazem.
Uśmiechnąłem
się i pogładziłem ją kciukiem po policzku.
-Envy-
szepnąłem znowu- wstawaj, wychodzimy- powiedziałem trochę głośniej.
Nagle
otworzyła oczy splatając palce z moją ręką, którą nadal miałem na jej policzku.
-Wychodzimy?-
zapytała piskliwym głosem i odchrząknęła.
Nadal
nie zabrała ręki.
-Czemu
nadal nie zabrałaś ręki ?-powiedziałem na głos.
Nagle
odsunęła moją rękę od twarzy.
Kurcze.
To musiało
zabrzmieć tak jakby mi to przeszkadzało.
"Nie
przeszkadzało, naprawdę"- pomyślałem bezpośrednio w jej stronę.
Uśmiechnęła
się i podniosła.
Wyciągnąłem
rękę żeby pomóc jej wstać i żeby znowu się nie zachwiała.
Szczerze
powiedziawszy chciałem po prostu znowu ją poczuć-pomyślałem o tym kiedy ją
puściłem.
Envy
się zarumieniła.
-Chyba
musimy popracować nad kontrolowaniem tego- stwierdziłem.
-Szkoda,
nigdy nie powiedziałbyś tego głośno- powiedziała i znowu się zarumieniła.
Wychodzi
na to, że chciała żebym ją dotknął.
-Max !-
krzyknęła i walnęła mnie ze śmiechem w ramię- nie o to mi chodziło- zaczęła się
śmiać.
-Widzę
że już ci lepiej.
-Ale
tobie może zaraz być gorzej- zaśmiała się i uderzyła mnie znowu.
Mimowolnie
ja też się uśmiechnąłem.
Ta
dziewczyna tak na mnie działała.
*Envy*
-To
gdzie idziemy, "Subway" ?- zapytał Max kiedy już wyszliśmy ze
szpitala.
Wcześniej
zamówił nam shake.
Dostałam
mój ulubiony- karmelowy.
Zastanawiałam
się skąd wiedział.
-Mi to
w sumie obojętne, teraz zjem chyba wszystko.
-Tak, tak,
to wy sobie idźcie randkować a ja się przejdę o tam- powiedziała Liv wskazując
na centrum handlowe po drugiej stronie ulicy.
Uniosłam
brwi.
-Randkować?
-zapytałam.
-No
tak, miłej zabawy- zaśmiała się i pobiegła do sklepu.
Spojrzałam
na Maxa.
"Liv"-
pomyśleliśmy w tym samym czasie i się roześmialiśmy.
-Więc...-
zaczął Max i wziął mnie za rękę- idziemy na randkę- uniósł brwi do góry.
-Wiesz,
nie zgodziłam się jeszcze- powiedziałam ale mimo tego nie wypuściłam jego
dłoni.
-Mam
zabrać rękę?- zapytał.
Uśmiechnęłam
się i westchnęłam.
-Chodźmy.
Po
dotarciu stwierdziłam, że muszę coś sprawdzić.
-Max,
zamów za mnie, cokolwiek, a ja zajmę stolik- powiedziałam puszczając jego rękę.
Chciałam
zobaczyć czy znowu uda mu się zamówić coś co lubię.
Usiadłam
przy stoliku i chciałam odwrócić się w jego stronę ale ktoś usiadł z impetem
przy stoliku przede mną.
-O mój
Boże !- krzyknęła rudowłosa ślicznotka siedząca przede mną- myślałam że
będziesz brzydsza- powiedziała ze zmieszanym uśmiechem.
-Przepraszam?-
zapytałam równie zmieszana.
-Nie
wiedziałam że Max Sheridan, ten Max, ma dziewczynę- powiedziała prosto z mostu.
-To
dobrze myślałaś, nie jestem jego dziewczyną- powiedziałam opierając ręce na
stole.
-Po
sposobie w jaki na ciebie patrzy powiedziałabym co innego, no ale, jak tam
chcesz- stwierdziła Ruda i wzruszyła ramionami- jestem Lydia, i jestem jego
fanką, więc wiem o nim wszystko i zdziwiłam się widząc cię z nim, kim ty w
ogóle jesteś?- zapytała z ciekawością.
-Jestem
Envy, a ja i Max jesteśmy przyjaciółmi, przyszliśmy tu tylko na obiad.
-Jasne-
powiedziała przeciągając drugą literkę.
-Serio,
między nami nic jeszcze nie ma.
-I
zdajesz sobie sprawę, że powiedziałaś "jeszcze"?
-Max to
Max okej, żadna gwiazda, zwykły chłopak, chociaż niezwykły zarazem, w każdym
razie ja nie widzę w nim gwiazdy.
-Więc
kup sobie okulary, dziewczyno to jest Max, najbardziej popularny nastolatek w
branży muzycznej!- krzyknęła.
Obok
mnie nagle pojawił się Max.
Podskoczyłam
z zaskoczenia.
-Max!-
krzyknęłam- chcesz żebym dostała zawału, nie mam zamiaru wracać do szpitala-
zaśmiałam się.
Max
odpowiedział tym samym i usiadł obok mnie.
-Przedstawisz
mnie?- zapytał wskazując Lydie.
-Chyba
ciebie nie muszę, ale to jest Lydia, jest twoją fanką.
Lydia z
uśmiechem pomachała.
Max
spojrzał na nią i się uśmiechnął po czym znowu wrócił wzrokiem do mnie.
-Myślałem
że mamy randkę- zaśmiał się.
-Tylko
przyjaciele co?- parsknęła Lydia.
-Tak,
tak właśnie jest, po prostu przyszliśmy coś zjeść- powiedziałam sfrustrowana.
Max
przewrócił oczami i objął mnie ramieniem.
-Nie
przyznajesz się do mnie co, podła jesteś- powiedział najbardziej poważnie jak
umiał.
-Podła
to moje drugie imię- powiedziałam patrząc mu w oczy i uśmiechnęłam się
najbardziej słodko jak potrafiłam.
Max
zaśmiał się, przewrócił oczami i pocałował mnie w nos.
Roześmiałam
się strząsając jego ramię.
-Jesteś
nieznośny- stwierdziłam.
-Wiem,
że to uwielbiasz- powiedział i oparł się o ławkę.
Lydia
parsknęła i pochyliła się nad stołem.
-Od
dzisiaj jestem też twoją fanką- powiedziała wskazując na mnie- i jeżeli wy nie
będziecie razem, to jestem za tym, że żaden człowiek nie powinien być z innym,
bo wy- powiedziała wskazując to na mnie to na niego- jesteście dla siebie
stworzeni.
Lydia
skończyła mówić, przesłała mi buziaka w powietrzu i odeszła.
Uśmiechnęłam
się i postanowiłam utwierdzić się w jej teorii.
Spojrzałam
na stolik gdzie Max położył nasz obiad.
Przede
mną leżało, moje ulubione danie.