piątek, 19 czerwca 2015

Rozdział 2

 2 kom= kolejna część :)))

*Max*
Dwie godziny później, siedziałem przy łóżku szpitalnym czekając aż Envy się obudzi.
Wszystkiego dowiedziałem się od jej najlepszej przyjaciółki siedzącej teraz po drugiej stronie jej łóżka.
Liv, jak się okazało, była bardzo miła i zabawna, ale także strasznie troszczyła się o przyjaciółkę.
-To w sumie moja wina- stwierdziła kiedy opowiedziała mi wszystko inne- to ja ją zmusiłam żeby weszła na tą scenę, chociaż dobrze wiedziałam, że to może nie skończyć się dobrze.
Okazało się, że Envy miała okropny lęk przed sceną, a dodatkowo przez cały dzień nic nie zjadła.
Po podłączeniu jej 2 kroplówek, lekarze powiedzieli, że za kilka minut się obudzi.
Mój tata, po tym jak zobaczył co się stało, usunął mnie z programu.
Na całe szczęście.
Teraz moim jedynym zadaniem było dowiedzieć się, kim do cholery jest ta dziewczyna z głosem, którego mógłbym słuchać do końca życia.
Oraz to dlaczego kiedy na nią spojrzałem cały świat wokół zamarł.
Właściwie, po godzinie spędzonej z Liv już wiedziałem kim ona jest.
Okazało się, że Envy mieszka w Virginii z Liv i jej rodzicami, ponieważ jej rodzice zginęli jakieś 3 lata temu, a rodzice Liv przejęli nad nią opiekę, jako, że byli najbliższymi jej znanymi osobami, które mogłyby się nią zająć.
Miała prawie 17 lat co oznaczało, że za rok już sama będzie mogła zadecydować co ze sobą zrobić.
Wiedziałem o tym, że ma kanał na YouTubie, że oprócz zwykłych filmów, zamieszcza tam nagrania coverów piosenek i postanowiłem że koniecznie muszę to sprawdzić.
-Max- usłyszałem po chwili.
To było raczej niemożliwe, ale ten dźwięk wydobył się z ust Envy, praktycznie wyszeptała moje imię, ale jakim cudem, skoro nawet mnie nie znała.
Spojrzałem na Liv a ona tylko ze zdziwieniem wzruszyła ramionami.
Kiedy spojrzałem znowu na Envy, patrzyła na mnie para sarnich oczu.
Mimowolnie się uśmiechnąłem.
-Obudziłaś się- rzuciła Liv- więc teraz z czystym sumieniem mogę iść po gorącą czekoladę, kiedy ten oto gość będzie z tobą gadał- powiedziała i cmoknęła Envy w policzek wychodząc z sali.
-Co to było?- zapytałem lekko zmieszany wskazując Liv.
-To Liv- Envy wzruszyła ramionami i usiadła- co ty tu robisz?
-Ja..więc..no- więc no właściwie co?
Co ja zamierzałem jej powiedzieć?
"Chciałem dowiedzieć się kim jesteś, dlatego że jakimś cudem zatrzymaliśmy czas i powaliłaś mnie na kolana w sensie dosłownym kiedy łapałem cię na scenie, i nie mogę przestać o tym myśleć, a nie dlatego że jestem jakimś pedofilem odwiedzającym swoje ofiary w szpitalu"?
Tak, to byłoby mądre.
-Chciałem dowiedzieć się, czy wszystko w porządku, nie wiedziałem co się stało w trakcie "The Voice" i przestraszyłem się kiedy upadłaś, prosto w moje ramiona- to ostatnie dodałem w myślach.
-Nie, w porządku, nic mi nie jest, to wszystko przez to, że zawsze bałam się występów na scenie, no i- wzruszyła ramionami- tak wyszło.
Envy powiedziała to do mnie w taki sposób jakbyśmy byli starymi znajomymi.
Też się tak czułem.
-Ale...widziałaś co się stało kiedy- odkrząknąłem.
-Kiedy na mnie spojrzałeś?- dokończyła pytaniem.
-Widziałaś- oznajmiłem.
-Tak, i...
-I ?
-I nie wiem co to było, więc oczekuje, że mi to wyjaśnisz.
-Zrobiłbym to...gdybym sam wiedział o co chodzi.
Envy przyjrzała mi się uważnie.
-Kim ty jesteś?- zapytała obniżając głos do szeptu.
Pochyliłem się ku niej.
-Niezręcznie- szepnąłem- właśnie miałem zapytać o to samo- stwierdziłem z uśmiechem.
Envy też się uśmiechnęła, po czym zrzuciła nogi z łóżka postanawiając wstać.
Kiedy tylko zeskoczyła z łóżka zachwiała się.
Odruchowo skoczyłem w jej stronę i objąłem ramionami.
Ponownie poczułem ten prąd między nami, który pojawił się kiedy złapałem ją na scenie.
Myślę, że też to zauważyła, bo się wzdrygnęła, ale nie próbowała się odsunąć.
-Też to czujesz?- zapytała cicho.
-Tak.
Odwróciła się podpierając na moich przedramionach.
-Max o co chodzi?- zapytała.
Sposób w jaki wymówiła moje imię sprawił, że poczułem ciepło w całym ciele.
-Nie wiem, Envy- odparłem patrząc jak na jej rękach pojawia się gęsia skórka.
Nie znałem jej.
Nie rozmawiałem z nią nigdy wcześniej.
Nie widziałem jej nigdy w życiu.
Ale ona...i jej głos...sprawiał, że miałem wrażenie jakbym czekał na nią całe życie.
*Envy*
Czy jest możliwe żeby zakochać się w swoim imieniu, wypowiadanym przez kogoś innego?
Jeśli nie to macie problem.
Bo właśnie zakochałam się w sposobie w jakim on je wymówił.
-Kiedy stąd wyjdę?- spytałam Maxa siadając z powrotem na łóżku.
-Pielęgniarka powiedziała, że kiedy poczujesz się lepiej...ale jak widać narazie lepiej się nie czujesz więc kto wie..-urwał i spojrzał na mnie z chytrym uśmieszkiem- może za rok.
-A jak długo zamierzasz tu zostać?- spytałam obrzucając go takim samym uśmiechem.
Wzruszył ramionami i ponownie usiadł na krześle obok mojego łóżka.
-Nie wiem, może z pół, drugie pół mam zajęte, wiesz jak jest, trudno być synem tak sławnego producenta muzycznego, mam sporo na głowie- powiedział poważnym głosem patrząc mi prosto w oczy.
Rzuciłam mu spojrzenie typu "Bardzo zabawne" i oboje wybuchnęliśmy śmiechem.
W tym momencie do pokoju weszła Liv z trzema kubkami gorącej czekolady.
-Co was tak bawi, coś mnie ominęło?- zapytała podając mi i Maxowi kubki.
-Nie, właśnie opowiadałem Envy..- mimowolnie uśmiechnęłam się na dźwięk mojego imienia, co nie uszło jego uwadze- jak trudno jest być synem producenta muzycznego.
-Powiedział Max- zaśmiała się Liv unosząc kubek do ust.
Kiedy ta dwójka zdążyła się poznać?- spojrzałam podejrzliwie na Maxa.
-Kiedy ty postanowiłaś opuścić nas na dwie godziny- Max odpowiedział na pytanie którego nie zadałam.
-Co?- zapytałam nie rozumiejąc na co odpowiedział.
-Zapytałaś kiedy zdążyliśmy się poznać- stwierdził pijąc łyk czekolady- odpowiedziałem.
-Wcale nie zapytała- powiedziała Liv z wyraźnym zdziwieniem w oczach.
-Zapytałam tylko w myślach- stwierdziłam otwierając oczy szerzej.
Czy ty...?
-Czy ja co?- odparł zdziwiony coraz bardziej- słyszę ?
-Ale jak..?
-O co wam chodzi?- przerwała mi Liv.
-O nic- odpowiedzieliśmy w tym samym momencie najwyraźniej oboje myśląc o tym, że narazie nie powinna wiedzieć.
'A ty?'- usłyszałam w głowie.
Skinęłam lekko głową podnosząc kubek do ust.
'Chyba musimy pogadać'- usłyszałam znowu.
'Myślisz?'- odpowiedziałam również w myślach.
-Wow- powiedzieliśmy znowu w tym samym momencie.
-Dobra- powiedziała zrezygnowanym tonem Liv- nie mam pojęcia o co tu chodzi więc...coś słodkiego?- zapytała i wstała.
Ta to nie potrafi pięć minut usiedzieć w jednym miejscu, a podobno nie lubi chodzić..no chyba, że po sklepach.
Max prawie zakrztusił się ze śmiechu pijąc czekoladę.
'Wypad z mojej głowy!'- posłałam myśl w jego stronę.
'Wybacz to silniejsze ode mnie'- usłyszałam odpowiedź i też się uśmiechnęłam.
Kiedy Liv wychodziła, rzuciła nam tylko rozbawione spojrzenie i zamknęła drzwi za sobą.
-To niesamowite !- krzyknęłam kiedy tylko drzwi się zatrzasnęły.
-Tak, to swojego rodzaju....dziwne- zaśmiał się Max.
-I ten prąd kiedy...-zaczęłam i dotknęłam jego przedramienia.
Tak jak wcześniej, poczułam prąd w palcach i zamknęłam oczy.
-To zdecydowanie dziwne.....ale może poczekajmy aż wyjdziesz ze szpitala, może wtedy ogarniemy czemu to- wskazał na mnie i na siebie- się dzieje.
-Jasne, a kiedy będę mogła stąd wyjść?- rzuciłam i oparłam się o oparcie łóżka.
-Wiesz co, może ty odpocznij, żeby znowu coś ci się nie stało, a ja w tym czasie pójdę porozmawiać z pielęgniarką- stwierdził i wstał.
Zamiast po prostu uśmiechnąć się i wyjść, Max pochylił się i pocałował mnie w czoło.
Poczułam mówienie w całej głowie.
Dlaczego Max to zrobił ?
-Ja...nie wiem Envy, przepraszam, nie chciałem...- zaczął się tłumaczyć przeczesując ręką włosy.
-Nie szkodzi, dziękuję Max- powiedziałam z uśmiechem- więc idź i zobacz kiedy stąd wyjdę, umieram z głodu- powiedziałam i opadłam na poduszki.
Zanim Max zdążył wyjść- kilka razy się odwracając i uśmiechając- moje oczy się zamknęły.
*Max*
Czy to dziwne, że poznałem Envy przed kilkoma godzinami, a już czuje że nas coś łączy?
Jeśli tak, to znaczy że powinniście zarezerwować mi miejsce w szpitalu psychiatrycznym, bo nie mogę przestać myśleć o tej dziewczynie.
Jestem na skraju załamania.
Muszę dowiedzieć się o niej wszystkiego, kim jest, dlaczego kiedy ją dotykam dzieje się coś dziwnego, dlaczego kiedy widzę jak się uśmiecha i ja się śmieje i dlaczego ją pocałowałem ?
Owszem, tylko w czoło ale jednak, chciałem tego, a nie znam jej praktycznie wcale.
Jak to możliwe że można czuć coś do osoby której prawie się nie zna?
Tak wiele pytań, żadnej odpowiedzi.
Myślałem o tym przez całą drogę do bufetu.
Stwierdziłem że zamówię sobie i Envy shake, bo z tego co wiem, Liv poszła robić oddzielne zakupy.
Było do wyboru ponad 10 smaków.
Nie mam pojęcia czemu, ale stwierdziłem że Envy najbardziej lubi karmelowy.
Nie dlatego, że to mój ulubiony, tylko tak po prostu.
Zamówiłem dwa i poszedłem do dyżurki pielęgniarek.
Dowiedziałem się, że robili Envy badania i okazało się, że się czymś otruła, ale to nic poważnego więc za kilka minut będzie mogła wyjść.
Rodzice Liv jako jej prawni opiekunowie zostali wezwani żeby podpisać papiery a ja razem z shake'ami poszedłem do Envy.
Kiedy wszedłem, Envy spała na boku plecami do wejścia.
Postawiłem jej i swój shake na stoliku obok jej łóżka i kucnąłem przed nią.
-Hej- powiedziałem szeptem żeby nie zbudzić jej zbyt nagle.
Odgarnąłem jej kosmyk włosów z twarzy.
Kiedy chciałem zabrać rękę, ona uniosła swoją i przytuliła nią moją rękę do swojego policzka.
To było słodkie i dosyć dziwaczne zarazem.
Uśmiechnąłem się i pogładziłem ją kciukiem po policzku.
-Envy- szepnąłem znowu- wstawaj, wychodzimy- powiedziałem trochę głośniej.
Nagle otworzyła oczy splatając palce z moją ręką, którą nadal miałem na jej policzku.
-Wychodzimy?- zapytała piskliwym głosem i odchrząknęła.
Nadal nie zabrała ręki.
-Czemu nadal nie zabrałaś ręki ?-powiedziałem na głos.
Nagle odsunęła moją rękę od twarzy.
Kurcze.
To musiało zabrzmieć tak jakby mi to przeszkadzało.
"Nie przeszkadzało, naprawdę"- pomyślałem bezpośrednio w jej stronę.
Uśmiechnęła się i podniosła.
Wyciągnąłem rękę żeby pomóc jej wstać i żeby znowu się nie zachwiała.
Szczerze powiedziawszy chciałem po prostu znowu ją poczuć-pomyślałem o tym kiedy ją puściłem.
Envy się zarumieniła.
-Chyba musimy popracować nad kontrolowaniem tego- stwierdziłem.
-Szkoda, nigdy nie powiedziałbyś tego głośno- powiedziała i znowu się zarumieniła.
Wychodzi na to, że chciała żebym ją dotknął.
-Max !- krzyknęła i walnęła mnie ze śmiechem w ramię- nie o to mi chodziło- zaczęła się śmiać.
-Widzę że już ci lepiej.
-Ale tobie może zaraz być gorzej- zaśmiała się i uderzyła mnie znowu.
Mimowolnie ja też się uśmiechnąłem.
Ta dziewczyna tak na mnie działała.
*Envy*
-To gdzie idziemy, "Subway" ?- zapytał Max kiedy już wyszliśmy ze szpitala.
Wcześniej zamówił nam shake.
Dostałam mój ulubiony- karmelowy.
Zastanawiałam się skąd wiedział.
-Mi to w sumie obojętne, teraz zjem chyba wszystko.
-Tak, tak, to wy sobie idźcie randkować a ja się przejdę o tam- powiedziała Liv wskazując na centrum handlowe po drugiej stronie ulicy.
Uniosłam brwi.
-Randkować? -zapytałam.
-No tak, miłej zabawy- zaśmiała się i pobiegła do sklepu.
Spojrzałam na Maxa.
"Liv"- pomyśleliśmy w tym samym czasie i się roześmialiśmy.
-Więc...- zaczął Max i wziął mnie za rękę- idziemy na randkę- uniósł brwi do góry.
-Wiesz, nie zgodziłam się jeszcze- powiedziałam ale mimo tego nie wypuściłam jego dłoni.
-Mam zabrać rękę?- zapytał.
Uśmiechnęłam się i westchnęłam.
-Chodźmy.
Po dotarciu stwierdziłam, że muszę coś sprawdzić.
-Max, zamów za mnie, cokolwiek, a ja zajmę stolik- powiedziałam puszczając jego rękę.
Chciałam zobaczyć czy znowu uda mu się zamówić coś co lubię.
Usiadłam przy stoliku i chciałam odwrócić się w jego stronę ale ktoś usiadł z impetem przy stoliku przede mną.
-O mój Boże !- krzyknęła rudowłosa ślicznotka siedząca przede mną- myślałam że będziesz brzydsza- powiedziała ze zmieszanym uśmiechem.
-Przepraszam?- zapytałam równie zmieszana.
-Nie wiedziałam że Max Sheridan, ten Max, ma dziewczynę- powiedziała prosto z mostu.
-To dobrze myślałaś, nie jestem jego dziewczyną- powiedziałam opierając ręce na stole.
-Po sposobie w jaki na ciebie patrzy powiedziałabym co innego, no ale, jak tam chcesz- stwierdziła Ruda i wzruszyła ramionami- jestem Lydia, i jestem jego fanką, więc wiem o nim wszystko i zdziwiłam się widząc cię z nim, kim ty w ogóle jesteś?- zapytała z ciekawością.
-Jestem Envy, a ja i Max jesteśmy przyjaciółmi, przyszliśmy tu tylko na obiad.
-Jasne- powiedziała przeciągając drugą literkę.
-Serio, między nami nic jeszcze nie ma.
-I zdajesz sobie sprawę, że powiedziałaś "jeszcze"?
-Max to Max okej, żadna gwiazda, zwykły chłopak, chociaż niezwykły zarazem, w każdym razie ja nie widzę w nim gwiazdy.
-Więc kup sobie okulary, dziewczyno to jest Max, najbardziej popularny nastolatek w branży muzycznej!- krzyknęła.
Obok mnie nagle pojawił się Max.
Podskoczyłam z zaskoczenia.
-Max!- krzyknęłam- chcesz żebym dostała zawału, nie mam zamiaru wracać do szpitala- zaśmiałam się.
Max odpowiedział tym samym i usiadł obok mnie.
-Przedstawisz mnie?- zapytał wskazując Lydie.
-Chyba ciebie nie muszę, ale to jest Lydia, jest twoją fanką.
Lydia z uśmiechem pomachała.
Max spojrzał na nią i się uśmiechnął po czym znowu wrócił wzrokiem do mnie.
-Myślałem że mamy randkę- zaśmiał się.
-Tylko przyjaciele co?- parsknęła Lydia.
-Tak, tak właśnie jest, po prostu przyszliśmy coś zjeść- powiedziałam sfrustrowana.
Max przewrócił oczami i objął mnie ramieniem.
-Nie przyznajesz się do mnie co, podła jesteś- powiedział najbardziej poważnie jak umiał.
-Podła to moje drugie imię- powiedziałam patrząc mu w oczy i uśmiechnęłam się najbardziej słodko jak potrafiłam.
Max zaśmiał się, przewrócił oczami i pocałował mnie w nos.
Roześmiałam się strząsając jego ramię.
-Jesteś nieznośny- stwierdziłam.
-Wiem, że to uwielbiasz- powiedział i oparł się o ławkę.
Lydia parsknęła i pochyliła się nad stołem.
-Od dzisiaj jestem też twoją fanką- powiedziała wskazując na mnie- i jeżeli wy nie będziecie razem, to jestem za tym, że żaden człowiek nie powinien być z innym, bo wy- powiedziała wskazując to na mnie to na niego- jesteście dla siebie stworzeni.
Lydia skończyła mówić, przesłała mi buziaka w powietrzu i odeszła.
Uśmiechnęłam się i postanowiłam utwierdzić się w jej teorii.
Spojrzałam na stolik gdzie Max położył nasz obiad.

Przede mną leżało, moje ulubione danie.